Strona 1 z 1

Polcon w mediach - relacje itp :)

: 2009-09-02, 11:23
autor: Nurgling

: 2009-09-03, 17:10
autor: Agrawkaaa
Hey a ma ktoś może fotki które robili przy Dragon Age`u albo przy malowaniu twarzy itd. xP ?

: 2009-09-09, 11:42
autor: Nurgling

: 2009-09-13, 19:31
autor: niestrawny
Osobiście nie kumam pewnej sprawy - może i krótko byłem, może i nie jestem jakimś fandomoznawcą, ale nie wydaję się Wam, że polski fandom tęchnie jakąś zgnilizną czy czymś? Nie wiem, czy ta ostatnia relacja ma być zabawna, czy tylko wykazać jakieś ułomności ostatniego Polconu.
Ogólnie chyba brakuje dialogu wewnątrz fandomu - z rozmów z ludźmi z poza Łodzi wyczułem jakieś żale, pretensje i inne tego typu rzeczy. Na konwentach chyba powinno się chować urazy, a nie dawać innym (zza pleców) po dup*ie.

: 2009-09-13, 20:49
autor: Nurgling
To Zakazana Plaleta - oni tacy są od urodzenia :) i dobrze.

Co do całej reszty - zgadzam się w pełni.

: 2009-09-28, 08:42
autor: Nurgling

: 2009-09-28, 11:25
autor: vendetta_222
No cóż zdażają się i takie przypadki jak wszędzie, ale nie będe się co do reszty wypowiadał żeby nie psuć innym opinii. (przypadek mi znany od samego początku sytuacji) Na szczęście to nikt z wybranych przezemnie ludzi.

: 2009-10-04, 22:11
autor: GoodNecromancer
Załączam link do relacji z Polconu - w sumie osoba z dość znanego magazynu netowego:

http://esensja.pl/varia/publicystyka/te ... 9&strona=1

: 2009-11-02, 18:07
autor: ifka

: 2009-11-03, 07:51
autor: Nurgling

: 2009-11-18, 00:27
autor: Nurgling
Zaginiona relacja z QFant'a

Relacja z Polconu

Droga na Polcon choć kręta okazała się by ć prostą. A to za sprawą tajemniczych kartek przyklejonych do słupów, bram i gdzie się tylko dało. Owe kartki zawierały napis POLCON i strzałkę wskazującą kierunek podążania. Trafić zatem było łatwo.

To co zdecydowanie można zarzucić organizatorom Polconu to problemy przy zapisach, akredytacjach i przyjmowaniu uczestników w czwartek. Pragnę podkreślić, że jest to jedyne co można im zarzucić, ponadto w lwiej części spowodowane to było problemami natury technicznej. Stanowisk obsługujących akredytacje było kilka, natomiast jeśli chodzi o tych, którzy dopiero opłatę mieli uiścić – jedno, w dodatku puste. Ci nieliczni „niezorganizowani” utknęli w trzy godzinnej kolejce, przekonani, że wszyscy stoją w jednej.

Program wypełniony był po brzegi, do tego stopnia, że ciężko było zdecydować się na blok programowy. Nie zabrakło rzecz jasna konkursów – co ciekawe nagrodami była waluta konwentowa, co sprawiło, że każdy dostawał tą nagrodę która go interesowała. Niezwykle praktyczne rozwiązanie, godne naśladowania.

Wracając do prelekcji, było wszystko – od fanowskich, po spotkania z autorami, wydawnictwami czy portalami. Na niektóre z nich ciężko było się dostać. Ba graniczyło to wręcz z cudem. I nie, sale nie były małe – to nie to. Nie sądziłam, że tak wielka aulę można zapełnić aż tak bardzo. Niektórzy posuwali się nawet do tego, że przychodzili na wcześniejsze spotkanie by mieć pewność, że na kolejnym uda im się zająć miejsce siedzące – cóż czasami na daremno.

„Obsługa konwentowa” była niesamowita, pilnowała by nikt nie przedłużał wystąpień – bezwzględnie, bez względu na to kim był prowadzący. Ponadto nie było opcji dostania się „na dziko”. Niekiedy wyglądało to niesamowicie zabawnie, gdy biegali w pocie czoła w tą i z powrotem, z tajnymi misjami. Deszcz, wiatr, zmęczenie, oddział szturmowy…nikt ich nie powstrzyma. Przerażający są.

Konkursy w większości były niesamowite. Na szczególną uwagę zasługują te organizowane przez Sławka Graczyka i Dariusza Bielaka. Coś niesamowitego. Po prostu boskie. Wierzcie mi przegrywanie w nich było przyjemnością biorąc pod uwagę poziom pytań ich przekrojowość oraz atmosferę. Nie wierzycie? To inaczej. Ile osób może zmieścić się w sali? Ile wlezie, czyli koło stu. Nie, nie pytajcie jak myśmy się upchnęli. Ci, którzy chcieli by zapytać jak tam zmieściło się tyle krzeseł (była to zwykła sala lekcyjna, podkreślam zwykła mała sala lekcyjna) będą rozczarowani – nie zmieściło. Była za to wygodna podłoga i miejsca stojące. Czy to kogoś zniechęciło? Gdzie tam. Z racji iż część pytań była dźwiękowa drzwi zamknięto. Tak, oddychanie jest mocno przereklamowane, sam dwutlenek węgla nam wystarczył. Damy rade, byle do przodu. Z racji dość sporej liczby zawodników dość często były tak zwane wykreślenia. Jeżeli jednak sądzicie, że osób w sali drastycznie ubywało, znów się mylicie. Niewielu uczestników wyszło, drużyny „odpadnięte” kibicowały pozostały. A pytania od łatwych po makabryczne wciąż przewijały się po sali. Wszyscy bawili się znakomicie, zastanawiając nad poziomem wiedzy własnej i cudzej. Szczerze powiedziawszy, dopóki nie wzięłam udziału w tej serii konkursów sądziłam, że jakąś wiedzę posiadam – myliłam się.

Ale oderwijmy się na chwilę od konkurów. Nie muszę chyba mówić jak oblegane były prelekcje Jakuba Ćwieka, czy spotkania autorskie z Jackiem Dukajem. Bardzo fajne i zabawne było spotkanie poświęcone „Erpegowskim patologią” prowadzone przez Łukasza Garczewskiego i Szymona Goseka. W czasie jej trwania można było otrzymać – bądź oberwać podgrzewaczem. Co się tyczy RPG ich najgorliwsi fani mogli przez 24h nieustannie grać w wydzielonym budynku. Oczywiście na miejscu znajdowały się tak podręczniki jak i różnego rodzaju karcianki. Innymi słowy organizacja boska. Co się tyczy LARPów, ciężko stwierdzić – ich uczestnicy i organizatorzy znikali gdzieś, najprawdopodobniej w jakiejś części tego molocha, znaczy się budynku mieli dział wydzielony. Niestety atrakcji było zbyt wiele bym zdążyła i ten wątek sprawdzić.

Podsumowując od czwartku do niedzieli wieczór było co robić. Zakwaterowanie – rewelacja, czysty akademik zaopatrzony w świeżą i pachnąca pościel, umywalki i prysznice na każdym piętrze. Ci zaś, którzy wybrali salę wspólną również nie mieli powodów do narzekań. Wszystkie śpiwory i kalimaty były równiutko poukładane, sala przedzielona była kotarami tworząc mniejsze strefy. Wszędzie znajdowały się wytyczone ścieżki pomiędzy nimi. O spokój na Sali dbały wydzielone jednostki organizacyjne. Wieczorem gasło światło, a spóźnialscy byli odprowadzani do swego legowiska, przez uzbrojone w latarki oddziały dbające o ciszę i spokój. Innymi słowy najlepiej zorganizowany konwentowy nocleg jaki widziałam.

Ach to był konwent. I ja tam byłam i prelekcje popełniłam.

Katarzyna Sus

: 2009-11-22, 14:05
autor: ifka