: 2009-09-14, 18:32
A myśmy rozegrali 6-osobową grę w podstawowy zestaw, słusznie, bo najlepiej na nim tłumaczyć zasady (grało 2 nowych fanów BSG). Wybrałem Gaiusa Baltara i to zostało nagrodzone cyloństwem. No i Obcy robił za drugiego Cylona. Juz miałem zrzucić swój superkryzys, ale sytuacja nie sprzyjała, więc uradziliśmy z Michałem, żeby zwykłymi kryzysami ludzi gnębić. Tak zrobiłem, niestety drugi Cylon musiał potem opuścić ŁDK, więc go Piachu na chwilę zastąpił. No i ubaw miałem, bo w trakcie gry wszyscy kilkakrotnie zgodnie zlewali kryzysy, by utracić na tyle dużo morale, by móc mieć Sympatyka po stronie ludzi - i ta część planu wypaliła. Ale dalsza część zakładała, że prezydent będzie quorumami to morale przywracał - i ta część totalnie nie wypaliła - na 5 prób chyba tylko jedna się udała, mimo strategicznego planowania. No i w pewnym momencie spadło ludziom morale do 2, a tu przecie jeszcze 2 jednostki astronomiczne do przelecenia mieli. No i człowiek poprzedzający mnie wyciągnął jakiś dość trudny kryzys, rozwiązywany bez komitetu, a szkoda, bo był na kolorach czerwień, fiolet, niebieski,więc ten żółty komitet bardzo by się przydał. I ludzie ten kryzys przeszli, choć z trudem. No i w mojej kolejce zagrałem superkryzys, który miał dość niski jak na tę klasę współczynnik do przejścia - 15 - ale był niestety na tych samych kolorach, co poprzedni. Ja nawet miałem niczego nie rzucać, bo trochę kart ludziom jeszcze zostało, no i gracz po mojej prawej miał ciągle około 10 prawie kart, z których ponad połowę dorzucił. Ja rzuciłem raptem żółte 4, licząć, że może z Papy Smerfa się coś uda dołożyć. A tu się okazało, że na tych chyba z 8-10 plusowych kart w kryzysie były same 1 i 2, więc ta moja 4 i jeszcze jedna karta z Papy (Piachu nie miał czego dorzucić) tak po prostu, zwyczajnie wystarczyła. I tak to udało mi się przybić gwóźdź do trumny ludzkości...