To teraz ja. Dziękuję wszystkim, z którymi spędziłam te 4 dni, cieszę się że albo ponownie kogoś mogłam zobaczyć, albo poznać. :)
Teraz opinia moja i zasłyszana na spotkaniu warszawskim, w trzy dni po U-Bocie.
Konwent ogólnie bardzo się podobał pod względem atrakcji. Zwłaszcza chwalono blok naukowy, jako że to podnosiło rangę spotkania (i całego jako konwentu i pojedynczych prelekcji, zarówno dla prowadzącego jak i uczestników). Chwalono cattering, bo dobre i tanie (ale herbatę mieli paskudną :P).
Pochwały leciały za dyżurkę. Zorganizowana była sprawnie i nawet karteczki były chwalone, mimo, że trzeba było je wypełniać przy akredytacji. Wniosek kogoś przy stoliku: mogli puścić wzór w necie, można było z gotową przyjechać a oni tylko podbiliby pieczątkę.
Sklep... No QWSH działał bez zarzutu, ludzie sympatyczni, dało się pogadać itd.
Brawa za sale z ciszą nocną i odpowiednią ilość sal. Jedynki i dwójki były w dechę :P
Czy szkoła była za duża... Trochę była, a raczej atrakcje były mocno porozrzucane po całości. Może lepiej byłoby zarezerwować jedno piętro (np pierwsze) na wszystkie atrakcje, a resztę przeznaczyć na spanie? Tak, żeby ludzie nie pokonywali kilometra pomiędzy prelekcją a catteringiem i salą gier? Z drugiej strony rozumiem, że GR musiał być w sali gimnastycznej....
Bar konwentowy był ciekawy, blisko, ceny były bardzo dobre, jedzenie spoko, za to brawa. Się boję pomyśleć, co będzie na falkonie w Lublinie na tym zadupiu, gdzie nie ma nic...
OPR należy się za:
NIEŚWIADOMOŚĆ ORGÓW. Jak to możliwe, że stoją trzy osoby przy akredytacji z czerwonymi plakietkami, Gość pyta o akademiki, po czym zapada cisza i w końcu jedna dzwoni po Skobla albo Tredo?
(Swoją drogą Skobel był chwalony jako organizator przez sporą część ludzi)
Jak to możliwe, że jeden z organizatorów w piątek wieczorem pyta głównego koordynatora, kto z orgów zajmuje się gośćmi?
Jak to możliwe, że podczas konwentu (dnia nie pomnę ale to już po połowie było chyba), orgowie nie mają do siebie nawzajem numerów telefonów?
Nie mówię o erracie do erraty do erraty, zdarza się. ale nie na taką skalę. Errata była niewidoczna. Następnym razem o tym, że jest errata trzeba informować też w pobliżu sal prelekcyjnych (nie wszyscy schodzili często na dół żeby sprawdzać).
Goście. Trzeba pomyśleć co zrobić z większą dyscypliną zaproszonych prelegentów. Nie może być tak, że Jacek Komuda przeprowadza 2 godziny na 8 planowanych. Skoro jest zaproszony, zwraca mu się koszty bytności na konwencie lub przynajmniej część, to zawiera się prostą umowę o dzieło (zlecenie? nie znam się, zaraz mnie prawnik poprawi) i oczekuje, że się z niej wywiąże. Jeśli nie, to trzeba wymyślić coś, żeby następnym razem chciało mu się wywiązać. Bo program się rozłazi w szwach, uczestnicy rozłażą i szwendają jak Żydzi po pustym sklepie a potem opinie są takie, jakie są.
Konwent się odbył, za rok Polcon, macie materiał i czas do przemyśleń. Materiału dużo, czasu mało. Musicie szybko się zastanowić jak to wszystko ponaprawiać i udoskonalić.
Jak mi się jeszcze coś przypomni, to napiszę :)
edit: bo w końcu nie napisałam, że ja tam się bawiłam dobrze, bo najważniejsze, że zobaczyłam tych ludzi, których chciałam zobaczyć. No i Tomek dostał Nautka, co najważniejsze. No.